Tak obserwuję sobie co się na necie wyprawia, a szczególnie nasiloną ostatnio wojnę między wyznawcami kultu wegetariańskiego, a mięsożercami i się nadziwić nie mogę. Czy naprawdę jeśli robimy coś inaczej niż inni, to musimy zaraz naprawiać cały świat obok nas i walczyć o to by ich przekonać do swoich racji? Czemu przy okazji w tym wszystkim tyle agresji, że bierzemy do ręki jak szable marchewki i piszczele i się nimi naparzamy po głowach?
Zaszczepienie agresji
Jaki jest mechanizm, już mówię… wiem bo sam to przerabiałem, blisko 3 lata nie jedząc mięsa. Widziałem te zachowania u siebie, więc nie prawcie mi kazań, że nie znam tematu. Widzę też to teraz u wielu osób, które uprawiają politykę wojującej marchewki. Zapada decyzja – przechodzę na wegetarianizm. Nie ważne z jakich powodów. Zazwyczaj większość osób, nie oszukujmy się, robi to – bo to modne. Część z powodów ideologicznych, a jeszcze trochę ze zdrowotnych.
Podjęliśmy tę decyzję i patrzymy mimo wszystko czasem tęsknie na grill czy kaszankę (nie wciskajcie kitu, że nie). Przy okazji rodzina i znajomi zachowują się strasznie: „no zjedz karkóweczkę, czemu nie chcesz. Śwince już nie pomożesz. ” Wtedy w nas budzi się pierwsza agresja. Zaczynamy się bez sensu złościć na to, że nas nie rozumieją. A może im to wytłumaczyć?
Walka
Zaczynamy więc krucjatę ideologiczną, na chwilę obecną jeszcze z natką pietruszki w ręku: miękką i łagodną. Tłumaczymy, wyjaśniamy i przekonujemy – dlaczego tak. Oczywiście jak krew w piach te nasze wysiłki i frustracja się pogłębia, by z czasem zacząć wrogo reagować już na zaczepki i docinki. Od słowa do słowa, wojna gotowa.
Mięsożercy bez winy nie są. Po kij przekonują, że to złe? Argumenty w stylu: po to masz kły by jeść mięso, są z czapy totalnie. Każdy broni swoich racji i sytuacja staje się patowa. Nie trafiają już argumenty i nikt nikogo nie słucha. Walimy na odlew marchewka i piszczelami się po głowach. Tylko po co?
Strefa neutralna
Ja zawsze stałem pośrodku – żal mi zwierząt, ale zwyczajnie lubię mięso, jego smak, fakturę i cenie jego wartości odżywcze. Tak samo lubię warzywka, a chyba najbardziej połączenie obu. Nie mam nic do Twojego talerza! Serio, jedz sobie co chcesz i ile chcesz, skoro Twój organizm to lubi to czemu ja mam nie lubić i się wtrącać. Jak organizowałem jakieś imprezy zawsze starałem się dowiedzieć, czy ktoś z gości nie jest na coś uczulony, lub np. nie je mięsa. I przygotowywałem specjalnie coś i pod niego, by nie czuł się źle. To takie trudne akceptować? Ludzie kultura tego zwyczajnie wymaga. Sam mam w domu wegetariankę i jakoś dajemy sobie wszyscy radę i nie łażę za nią i nie mówię: „zjedz kiełbaskę, dobra świnka”, bo wiem że bym jej w ten sposób zatruł życie.
Wyznawałem też zawsze zasadę, że mój organizm, mój talerz. Co komu do tego co jem, kiedy i w jakich ilościach. Są dni kiedy w ogóle jeść mi się nie chce, a są takie, że wchłaniam jak jamochłon. Potrafię tydzień nie jeść mięsa, albo żywić się kilka dni tylko nim. Jedno co mi zawsze przyświecało to równowaga. Wszystkiego po trochu i słuchaj co pragnie twój organizm. Ta równowaga żywieniowa jest świetnie zachowywana, jednak komentarze jakie czytam pod postami w tej wojnie jedzeniowej – wyprowadzają mnie z równowagi psychicznej, skutecznie.
Bilans strat i zysków
Ludzie – po co? Tłumaczcie, głoście swoje racje, przekonujcie się wzajemnie, ale toczcie tę walkę na argumenty, a nie wyzwiska. Przekonasz kogoś do tego by nie jadł mięsa nazywając go trupożercą? Obrazisz wywołasz agresję zwrotną i nic nie osiągniesz. Podobnie w drugą stronę, namolnie przekonując do zjedzenia kawałka mięsa zwyczajnie się znęcasz.
Każdy niech je co chce, a ideologia niech się szerzy, a nie podbija.
Nie jadłam mięsa przez ponad 3 lata, ale to z reguły zakonnej. Obowiazywał zakaz spożywania mięsa, chyba że któraś z sióstr była bardzo chora lub w sędziwym wieku. Jedynym mięsem jaki jadłam w tym czasie to ryba 😀 ale ryba to ryba a nie mięso (hihihihi). Przez wzgląd na to, że nikt nie jadł drobiu ani świnki, jakoś nie tęskniłam za jedzeniem zwierząt. Też mamy zasadę w domu, że jak przyjeżdżają goście to zawsze pytamy czy wszyscy wszystko jedzą. Mamy też kilka zaprzyjaźnionych par które też zawsze pytają przed naszym przyjazdem czy czegoś nie jemy. A kto co je i… Czytaj więcej »
i zawsze pewnie zostaje tona jedzenia po bo na zapas zrobione 🙂 skąd ja to znam
Pamiętam czasy, gdy przeszłam na taki faktyczny wegetarianizm. Wtedy nie było takiego wyboru w sklepach, nie było też takiego dostępu do wiedzy na temat zbilansowanej diety bezmięsnej. Pozostawało jeść to, co było i o czym się wiedziało – pasztet i kotlety sojowe 😉 Moja mama chodziła za mną i powtarzała „jak nie zaczniesz jeść mięsa, to Cię wezmę do lekarza, bo na pewno masz anemię…”. Do lekarza poszła sama, bo mimo, iż od zawsze je mięso, to anemia złapała ją, a nie mnie. Ja wróciłam do mięsa, bo miałam na to ochotę, ale wcześniej je porzuciłam tez dlatego, że tak… Czytaj więcej »
zaintrygował mnie ten schabowy nie ze świni dobrze że na końcu dodałas te boczniaki bo miałem milion myśli w głowie 🙂 a co do tematu to własnie równowaga i potrzeba organizmu powinna kierować naszymi wyborami diety. Bądź eko nie jedz mięsa i inne modne hasła jakoś do mnie nie trafiają bo je zwyczajnie lubię. Przez szereg lat jakie żyję ten temat wraca jak każda moda, a potem ucicha i jest gdzieś w tle. Bo chcesz, bo potrzebujesz, bo jestes tego świadomy to sa zdrowe przesłania by przejść na wege, a nie że Kowalska nie je mięsa to ja tez będę… Czytaj więcej »
Wiesz, co. Ja to sobie myślę, że to trochę jest tak, że ludzie często nie słuchają siebie na wzajem. Moja prawda, twoja gówno prawda. Jakiś czas temu młody Chajzer przyjął wyzwanie od pani „starszej” na swoim fp, gdzie przez 30 dni miał nie jeść mięsa. Jakie tam wiadro pomyj się na niego wylało, i to w szczególności od tych wege, bo reszta, albo go dopingowała, albo miała wywalone na to, co chłopak robi „ze swoim życiem”. Szczerze mówiąc, chciałabym spróbować nie jeść mięsa przez dłuższy czas, tylko po to, aby się przekonać, jak to jest. Poza tym, co i rusz… Czytaj więcej »
ja tez tak mam że jednak mięsko to mięsko ale staram się przeplatać i często coś bezmięsnego zagości na talerzu. Zrób mu dwa dni w tygodniu bez mięsa może na początek – najwyżej nadrobi dzień po 🙂 A jak to jest nie jest mięsa dłużej? I ciężko i łatwo – przede wszystkim trzeba to robić z głową. Dieta musi być uzupełniana o składniki występujące w mięsie by była optymalna, trzeba dużo zmienić tak naprawdę w kuchni i przyzwyczajeniach. Jakoś faktu, że jest później lepiej, bo nie jem mięsa nie widziałem u siebie. Zwyczajnie inne jedzenie ani lepsze, ani gorsze. Wcale… Czytaj więcej »