Znów niestety była długa przerwa ale wracamy z kolejną opowieścią mojego Ojca. Miłej lektury.
Miód, ogórki i taniec św. Wita.
Mój wychowawca, a zarazem sąsiad, miał dużą pasiekę – ok. 80 uli. Pierwszy zbiór był po kwitnieniu rzepaku. Ule wywoziło się na skraj PGR-owskiego pola, ok. 100 ha, kwitnącego na żółto rzepaku. Widok niesamowity pszczoły kursowały od rana do nocy. Brzęczenie w uszach słyszałem jeszcze przez kilka dni. Później była nasza ciężka praca, jak się mówiło, podbieranie miodu. Faktycznie miód był podbierany pszczołom częściowo, reszta zostawała dla nich. Przy tej pracy można się było najeść miodu do woli, ale rodzice z obawy żebyśmy się nie przejedli, straszyli nas, że jak się zje dużo miodu to wyjdzie na brzuchu przez skórę. Skutek był odwrotny chcieliśmy sprawdzić czy tak jest i objadaliśmy się miodem. Były to najlepsze cukierki na świecie, wkładało się do ust kawałek plastra miodu i ssało jak landrynki, a później wypluwało wosk. Objedzeni położyliśmy się na trawie i czekaliśmy kiedy miód zacznie wychodzić. Ponieważ słońce grzało mocno pierwszy pojawił się pot, a że wcześniej rękoma lepkimi od miodu dotykaliśmy brzucha ,wyglądało to jakby wychodził miód. Przerażeni pobiegliśmy do domu krzycząc, że miód nam wychodzi. Odwaga gdzieś uciekła. Dorośli widząc że się przestraszyliśmy powiedzieli nam żeby jeść miód ze świeżymi ogórkami i pokazali jak to należy robić. Brało się ogórka takiego z pypciami, jak myśmy mówili, bo długich wężowych na szczęście wtedy nie było. Odcinało się nożykiem czubek ogórka i łyżeczką drążyło się środek co chwilę wlewając świeży miód. Miód z ogórkiem jest bardzo smaczny, sok z ogórka łagodzi słodycz miodu który nie drapie tak w gardle. Kiedy tylko mam okazję, to tak jem do dzisiaj.
Mieliśmy też przygody z pszczołami. W dresach miałem małą dziurkę przez którą dostała się pszczoła jak zaczęła latać mi między nogami, to ja odtańczyłem chyba najlepszy taniec w swoim życiu. Z pomocą kolegów udało mi się ściągnąć dresy i pszczółka odleciała, skończyło się na strachu. Innym razem jadłem kanapkę z miodem siedząc pod jabłonką. Długo nie trzeba było czekać, przyleciała pszczółka, a ja najzwyczajniej w świecie dmuchnąłem w nią i faktycznie na 30 cm odleciała, ale ta błyskawicznie zawróciła i użądliła mnie w górną wargę. Za kilka godzin to wyglądałem jak księżyc w pełni. Oczy to były tylko szpareczki, usta miałem jak po botoksie – chyba pierwszy w Polsce wstrzyknąłem sobie botoks. Nie chodziłem do szkoły przez dwa dni, wychowawca o dziwo nie żądał usprawiedliwienia.
Tata wychowawcy pokazał nam kiedyś sztuczkę przyniósł dużą miskę, w której było pełno pszczół, wszystko się ruszało. Powiedział, który z was włoży tam rękę? My nawet zbliżyć się baliśmy, a co dopiero rękę włożyć. Patrzymy zawinął rękawy i włożył obie ręce, po chwili wyjął otrzepał pszczoły i nie miał żadnego użądlenia szok. Okazało się, że dwa roje wzajemnie się zaatakowały i pozbawiły się żądeł. Po namowie włożyłem jedną rękę prócz przyjemnego łaskotania, poczułem duże ciepło, niesamowite jak tam było prawie gorąco.