No tak już mam. Nigdy nie potrafiłem się martwić czymś na zapas, biadolić że jest źle bo wydawało mi się, że przecież mogło być gorzej. Czy to problem? Dla wielu ludzi niestety tak. Spora część z nas dostrzega głównie te złe rzeczy i na nich koncentruje swoją uwagę. Stało się coś, i mamy przyczynę do narzekań, pomstowania na boga czy inne nadprzyrodzone zjawiska pogodowe. Co dziwne sporo z nas często po czymś takim czuje się lepiej bo miało na kogo winę zwyczajnie zwalić i kropka.
Prosta rzecz na przykładzie (trywialnym) – jedziemy rowerem, nagle wypada nam kot pod koła, spadamy oczywiście rozwalając sobie kolano. Wrzeszczymy na biednego kota, który dzięki temu, że przeleciał nam przed kołami uciekł od rozjuszonego psa, który na nasz widok zahamował. Dodatkowo słyszymy za sobą trzask rozwalającego się o glebę kilka metrów dalej fortepianu. I nie myślimy nawet przez chwilę że ten mały biedny koteczek dzięki nam, bo znaleźliśmy się w odpowiednim miejscu i czasie, uszedł z życiem. Dzięki niemu zaś nie spadł nam kilka metrów dalej na głowę fortepian. Głupia historia ale dokładnie obrazuje to, że skupiamy się, działając emocjonalnie, na rzeczach doczesnych a nie dostrzegamy większej całości.
Dlaczego więc zawsze szklanka do połowy pełna? Bo z każdej rzeczy jaka nas spotyka, dobra czy zła coś wynika. Stajemy co chwilę przed jakimś problemem i rozwiązujemy go. licząc na to, że nam się uda – więc mamy nadzieję. Co dzień spotykają nas drobne przyjemności i mamy nadzieję, że będą nas spotykać często. Karmimy się nadzieją, żyjemy nią i cały czas liczymy, że los się do nas uśmiechnie. A jednak potrafimy spaść z tego roweru i tylko pomstować. Kieruje nami wtedy złość, bezsilność i pozwalamy sobie na komfort bycia złym, na siebie na świat na co się da. Emocje opadają i czujemy pustkę bo nadzieja znika wraz z tym co przeżyliśmy. I znów budujemy w sobie chęć, znów człapiemy pod górę chcąc osiągnąć szczyt i jak ten durny Syzyf gdy jesteśmy przed końcem drogi, wypada nam pod nogi kot.
A co jeśli wstaniesz, otrzepiesz się, przytulisz wystraszonego kota i pojedziesz dalej omijając resztki fortepianu? Przy okazji robiąc ciekawe zdjęcie na insta 🙂 Wtedy dla większości ludzi jesteś ufoludkiem – bo przecież to nienormalne (Panie doktorze one mówią że jestem porąbany – Kto? – Muchy). I co z tego? Żyjesz dla siebie, swoich bliskich czy po to by ludzie o Tobie nie gadali. Kolejny problem zahamowań – ale to na inny wpis. Wracając do tematu załóżmy, że zrobiłeś tak jak ja bym zrobił. I co przed sobą widzisz? Zmienił się cel Twojej drogi na tym rowerze? Masz poczucie krzywdy i niespełnienia? Oczywiście, że nie bo każdy upadek powoduje, że jesteś silniejszy. Każdy też uczy Cię dostrzegać inaczej świat. Nawet gdy Ci bardzo źle to widzisz, że te trudności są chwilowe i chcesz je przezwyciężyć. Głęboko wierzę w zasadę – chcieć to móc. Nie raz się o tym przekonałem.
Tak wiem, optymiści mają łatwiej a bycie niepoprawnym optymistą zakrawa o szaleństwo w tych popieprzonych czasach. Ale to można w sobie ćwiczyć – przestajesz się powoli przejmować pierdołami jak rozbity talerz czy ukłucie w rękę. A po długiej i owocnej pracy cieszysz się, że Babcia zmarła bo się nie męczyła i nie cierpiała w szpitalu. I tak wiem piszę przejaskrawiając i najlepiej znaleźć złoty środek, by jeszcze nie być wariatem ale nie stać się ciężkim przypadkiem osoby dołującej swoje otoczenie. Wpis powstał po przeczytaniu pewnego mega smutnego tekstu: Jesteśmy samotni na blogu Podróż na księżyc. Dola przedstawia wizję smutnego pokolenia, bez nadziei. Jednak na końcu prawie, zadaje ważne pytania – „Pogubione wartości, za szybkie tępo życia, zbyt dużo sztucznych doznań. Mamy puste spojrzenia. Przyszłość rysuje się w czarnych barwach. Obłęd, rozkład. Czy jest miejsce na miłość, czy potrafimy kochać? Wiemy gdzie są granice?”. Sami te granice wyznaczamy a to jak przez to, życie idziemy nie zależy od czynników jakie doświadczamy ale od tego jak na nie reagujemy. Ja bym zadał jako optymista inaczej te pytania – Czy pragniesz kochać? Czy chcesz ze mną przekroczyć granice?
„Pogubione wartości, za szybkie tępo życia, zbyt dużo sztucznych doznań. Mamy puste spojrzenia. Przyszłość rysuje się w czarnych barwach. Obłęd, rozkład. Czy jest miejsce na miłość, czy potrafimy kochać? Wiemy gdzie są granice?” – niestety to jest spojrzenie wielu ludzi młodego pokolenia. Za dużo wyzwań, zbyt szybkie tempo życia. Młodzi ludzie nie potrafią sobie z tym poradzić. Czują, że muszą biec w tym szalonym biegu, bo nie zdążą i pozostali ich wyprzedzą. Nie mają do kogo się odezwać, z kim pośmiać. Ich znajomi i oni sami – koncentrują się na sobie, trktując resztę świata instrumentalnie i powierzchownie. Są coraz bardziej… Czytaj więcej »
Pięknie napisane! Podtrzymuję to, o czym rozmawialiśmy ostatnio 🙂
Swoją drogą, dobrze wiedzieć, że nie tylko ja jestem szalona… 😉
świat jest pełen szalonych ludzi oby tak pozytywnie zakręconych jak Ty 🙂
I vice versa 😉
Skąd ja znam to zdjęcie? 😃
Karolu… „zdmuchnij świeczkę” xD
to nie Twoje ja robiłem w tym samym czasie na piętrze ale widok ten sam hehe 🙂
Nawet mi do głowy nie przyszło, że to moje, bo są zupełnie inne 😉 po prostu chodzi mi o to, że kiedy pokazywałam Ci swoje to Ty zrobiłeś to samo 😉
no dokładnie 🙂
ale dzieki Tobie bo Ty to dostrzegłaś pierwsza
Bo uwielbiam takie widoki. Wschody i zachody i wszustko co malowane naturą na niebie
Ty optymista…
zawsze 🙂 widać jak mnie poznałaś i ile dają tylko smutne gadki na necie 🙂