Tytuł poważny: komunikacja, dialog, umiejętność, a będzie zwyczajnie o tym, że ludzie nie potrafią rozmawiać. Łatwo nam jest pleść trzy po trzy z przyjaciółmi. Łatwo nam jest prowadzić rozmowy załatwiając konkretne sprawy lub interesy. To powierzchowne i proste, a że nikt nie narusza w ten sposób naszych sfer intymnych w głowie, to i nie mamy lęków i obaw. Jednak o wiele ciężej nam się porozumieć z drugim człowiekiem w sprawach ważnych, dotyczących naszych potrzeb, pragnień oczekiwań, a chyba jeszcze trudniej wysłuchać, co druga strona ma do powiedzenia i to zrozumieć.
Nie obwiniam za ten brak rozmów wszechobecnej technologii, komórek, internetu bo to nie tędy droga. Technologia zbliża tak naprawdę ludzi. Mamy o wiele więcej znajomych, o wiele też łatwiej do kogoś napisać, zadzwonić lub coś na szybko uzgodnić. Problem to brak czasu i chęci na zbliżenie się do drugiej osoby na tyle, by z nią się komunikować na głębszym trochę poziomie niż: co na obiad?
Wiecznie zaganiani, skupiamy się na pracy, nauce, zaspokajaniu bieżących potrzeb i nasze rozmowy z bliskimi ograniczają się również do tego. Interesuje nas nie sam człowiek, co się z nim dzieje, jakie rzeczy czają się w jego myślach, ale jego bieżące potrzeby bytowe. Stajemy się w relacjach z bliskimi nastawieni konsumpcyjnie do życia. Pomyślcie jak i o czym rozmawiacie w domu? Czy nie jest to tylko rzucone w pustkę: „jak w szkole?”, albo: „jak tam w pracy?”. Czy ktoś bliski, kto mieszka z Wami pod jednym dachem, nie zasługuje na więcej uwagi? Po pewnym czasie może się okazać, że mieszkamy z kimś, a nic o nim nie wiemy.
Zamykając się na ludzi, a nastawiając konsumpcyjnie do życia, codziennie wbijając się w utarte schematy i kierat obowiązków, niestety zamykamy się w sobie. Na pierwszym miejscu, zupełnie podświadomie stawiamy tak naprawdę siebie. Bo to MY ciężko pracujemy by zapewnić wszystkim byt, to MY nie otrzymujemy nic w zamian, to NAMI się nikt nie interesuje i wszyscy mają NAS gdzieś. Nie wychodzimy z inicjatywą, bo rośnie w nas rozgoryczenie tą sytuacją i mamy poczucie głębokiej bezsilności. Obwiniamy za ten stan rzeczy cały świat, a jednocześnie skupiamy to nieszczęście na sobie. Tylko czy to nie tylko demony w naszej własnej głowie? Czy sami tez nie sprawiliśmy, że tak mamy? Czemu skupiamy się tylko na tym co złe i nas dotyka, a nie szukamy chwil szczęścia i na nich budujemy nasze samopoczucie?
Usprawiedliwiamy to za każdym razem potrzebami. Nie mam czasu – bo muszę pracować, jestem zmęczony, a wynik: nie mam siły na Ciebie, daj mi spokój. Czy jednak tak jest naprawdę? Często to są tylko zwyczajne wymówki. Jeśli macie ten problem, spróbujcie przełamać bariery i zrobić krok w nieznane. Nie czekajcie, aż ktoś się Wami zainteresuje. Zainteresujcie się bezinteresownie innymi. Zamiast standardowego pytania zadajcie zupełnie inne, dotyczące bezpośrednio osoby, jej samopoczucia, jej „Ja”. Zobaczcie zdziwienie na jej twarzy, a może i radość, że coś innego się zdarzyło. Zacznijcie od zmiany siebie i swojego nastawienia. Zatrzymajcie się i spróbujcie Wy posłuchać, co ma do powiedzenia partner, dziecko. Czasem można usłyszeć ciekawe rzeczy, złe i dobre.
Jak nawet usłyszycie pretensje i atak skierowany w Wasza stronę – to co? To zwyczajnie opinia rozgoryczonej, może własnie brakiem zainteresowania, drugiej osoby. Czy warto odpowiadać na atak tym samym? To chyba powinien być sygnał do tego, że: o coś się dzieje złego, trzeba nad tym popracować. Tu wkracza właśnie umiejętność komunikacji. Ta, to przede wszystkim umiejętność słuchania i wczucia się w rolę drugiej strony, czyli zwyczajna empatia. Chcąc się z kimś porozumieć, przedstawiamy Swoje racje ale i słuchamy racji zza barykady. Nie pozwalamy, by emocje nami rządziły. Od wzajemnej prostej wymiany zdań, do awantury, dzieli nas tylko brak opanowania. Często też obwiniamy drugą stronę za nieumiejętność panowania nad własnym krzykiem: „bo Ty wyzwalasz we mnie to co najgorsze”.Jeśli obie strony na spokojnie usiądą do stołu rokowań. Przedstawią swój punkt widzenia i wzajemnie się do niego odniosą, to przecież zawsze jakiś kompromis się uda wypracować. Wystarczy chęć. A jak nie, bo nikt nie chce ustąpić lub się dogadać i wolicie na siebie krzyczeć? To przynajmniej odejdziecie z poczuciem, że zrobiliście wszystko, by porozumienie osiągnąć. Starajmy się zatrzymać i pomyśleć, a co jeśli On/Ona ma rację? Poszukać sami argumentów, na tak lub nie.
To są jednak już problemy i umiejętność ich rozwiązywania, a mnie głównie chodzi o taką zwykłą, codzienną komunikację. Coś nas wkurza, powiedzmy o tym – ale nie: … może w końcu wyniesiesz te … śmieci. Starajmy się tłumaczyć o co nam chodzi i być do siebie przyjaźnie nastawieni. „Kochanie, zajmiesz się śmieciami, proszę.” lepiej zadziała, nawet jak musisz to powtarzać co tydzień. Ale sposoby komunikacji kobieta – facet, to w ogóle oddzielna bajka. Coś nas trapi – powiedzmy o tym, widzimy, że ktoś obok chodzi smutny – spytajmy jak pomóc. Coś nas cieszy, też o tym mówmy. I co najważniejsze wnikajmy w druga osobę, jej wnętrze pod, szorstką czasem jak u Ogra, powłoką. To sprawi, że będziemy blisko i będziemy się mogli porozumieć. Wyjdźmy poza utarte szlaki, obojętności i braku czasu. No i słuchajmy, a nie tylko mówmy.