Tak, prócz gotowania to przez całe lata była moja druga pasja , a może i czwarta lub dziesiąta, która towarzyszyła mi przez większość życia. Zawsze miałem na coś bzika, coś wyłem, grałem, zbierałem i w ogóle chyba wyrazy kończące się na -łem lubiłem. Wycie jednak było zawsze, z przerwami ale wracało i przychodziło.
Chyba zaczęło się jeszcze przed szkołą podstawową, bo znalazłem kiedyś z siostrą kasetę magnetofonową, na której się wspólnie produkowaliśmy. Potem jakieś akademie w szkole, na których coś grałem lub śpiewałem. Potem oaza, animator muzyczny, chóry, zespoły kameralne, szanty, poezja śpiewana… a teraz już tylko śpiewam do ogóra przy gotowaniu lub szamponu pod prysznicem.
W końcu kilka lat już ładnych temu, odkryłem Ising i karaoke. Do dziś mam tam swój profil i czasem coś nagrywam. Szczerze to zawsze, nie sama miłość do muzyki sprawiała, że śpiewałem ale ludzie jacy wyli ze mną lub słuchali. Piosenka i melodia była zazwyczaj tylko środkiem do tego by wyrwać fajną dziewczynę czy zwyczajnie zabłysnąć (tak jestem próżny). Lubię śpiewać ale nie traktowałem nigdy tego poważnie i całe życie obojętnie kto, co mówił mnie chwaląc uważam, że wyję a nie śpiewam. Tak samo jak z gotowaniem – kocham gotować i jeść smacznie lecz wirtuozem patelni nie jestem, tylko odtwórcą przepisów, który czasem błyśnie przez przypadek – bo coś namiesza w garach.
Wracając do ising – jako donpedro sobie tam nagrywałem, poznawałem fantastycznych ludzi, jeździłem na zloty, nagrywałem duety, jak jeszcze nie było to modne. I wyłem w niebogłosy zawsze się tym bawiąc. To właśnie ta banda wariatów, która mi towarzyszyła mnie nakręcała. Ba nawet do dziś nie zniknęli z mojego życia i dwie Panie które poznałem na Ising dziś wspólnie ze mną blogują, czyli Kasia prowadząca Mostek w kuchni i Magda prowadząca Okiem Blondynki (chyba się za tą reklamę nie obrażą). Takie kontakty muzyczne zawsze były przesycone magią dźwięków. Skoro potrafisz śpiewać w tej samej tonacji, to pewnie i potrafisz podobnie zgrać się z myślami. Przynajmniej ja sobie tak to wyobrażam i działało.
Powodem napisania tego tekstu stał się mój nagły rozbłysk chęci wycia. Może dlatego, że zostałem sam w domu na kilka dni i mogłem sobie piać do woli bo mam gdzieś sąsiadów. Po kolejnej nieobecności na moim koncie nagrałem dziś 4 piosenki i tak mi się fajnie zrobiło. Nie podchodzę już do tego jak kiedyś emocjonalnie – mam gdzieś jak ktoś odbierze, to co nagrałem, czy będą komentarze czy nie i jakie. Znajomych już tam zostało niewielu a to tylko ich zdanie było dla mnie ważne. Chcecie posłuchać jak wyję – proszę bardzo zajrzyjcie tutaj: http://ising.pl/donpedro
A to chyba jedyna piosenka kulinarna jaką popełniłem więc dla rozluźnienia atmosfery polecam:
chociaż to może nienajlepszy pomysł się ta akurat piosenką reklamować 🙂
Ja się pytam kiedy kolejny zlot wariaty?
aż mi smutno, że śpiewać nie umiem 🙂 ale raz z Karolem daliśmy koncert w samochodzie 🙂 i nawet przeżył hehe
umiesz ale się wstydzisz drzesz się w aucie całkiem dobrze – wręcz sensacyjnie bo sensacje na bramkach wzbudzaliśmy 🙂
taaa, pewnie gdzieś w internecie jest już nagranie – czubki ze skody 😀 tylko trzeba poszukać 🙂
Aż mi się zlotu zachciało 😀
„To dźwiękami łączy nas muzyki… Mooooc!” 😀
no mnie też się właśnie chce !!!! powyć w większym gronie i koniecznie Waszym by nie było że coś innego
To były czasy! 🙂 Cała masa pięknych wspomnień i wiele fajnych znajomości 😉
Miło tak sobie powspominać… 😉