Całkiem niedawno poruszałem ten temat, jednak jak się ostatnio przekonałem na własnej skórze, ludzi którzy nie są świadomi tego, że zwyczajnie kradną, jest bardzo dużo. Znalezione w sieci – więc niczyje. Jak to określiła Ania, prowadząca serwis Opycha.pl, w naszej rozmowie dzisiaj: „to jest internet, wspólne dobro i wszystko jest wszystkich, taki cyfrowy PRL”. Nie zrozumcie źle, jest świadoma tego, że to zło i mówiła to z ironią i chyba żalem w głosie, bo sama jest Twórcą. No kurna NIE JEST WSPÓLNE – to nie socjalizm!
Wiele się mówi o wolności Internetu, o tym własnie, by nie było w nim ograniczeń, jednak czy to jest do końca właściwe? Czy dążymy do totalnego bezprawia, czy napiszemy prawa, które nam pasują? Nie burzymy się przecież ściągając film nielegalnie, bo przecież w necie to można. Ale ta sama osoba oburzy się za chwilę, jak ktoś wytrze tyłek jej nazwiskiem albo usłyszy, że sąsiad trzymał kolekcję zdjęć nieletnich na swoim komputerze, w mieszkaniu obok i udostępniał je w sieci. Wybiórczość z jaką do tematu praw autorskich podchodzimy, mnie osobiście przeraża. Jak nam pasuje, bo mamy w tym cel własny – to wolno, jak robią to inni to potępiamy.
To co mnie ostatnio oburzyło to podejście, wydawać by się mogło osoby świadomej prawa, ponieważ jest administratorką grupy na Facebook. Nie wymienię konkretnie kto, jaka grupa, chociaż uważam, że takie zachowania trzeba piętnować, ale zwyczajnie bym chyba reklamował, a tego nie chcę. Na przykładzie jedynie chcę pokazać, jaki mechanizm występuje, jak ludzie mają to głupio poukładane w głowach. Grupa zrzeszała osoby, które lubią gotować. Ludzie wstawiali zdjęcia, przepisy, czasem coś zabawnego. Ogólnie nawet fajna atmosfera. Grupa miała wewnętrzny regulamin. Wstawiałem tam posty zawierające opis dania, link do przepisu na mojej stronie i zdjęcie. Podkreślę, że nie było to niezgodne z regulaminem, ponieważ słowa nie było o tym, jak ma wyglądać sam wpis, czy musi zawierać przepis (na takie zwyczajnie postów nie wstawiam). I co robi ta rezolutna adminka? Okazuje się, że jak ktoś wstawi ciekawy link do przepisu to pisze post, w którym kopiuje na żywca treść składników i opis wykonania, wraz ze zdjęciem i wstawia na grupę. Zapytana o powód takiego działania – by było użytkownikom łatwiej wyszukać ciekawy przepis. Dlaczego robi to bez pytania? Bo skoro jesteś członkiem grupy to mogę. No i właśnie nie może. Już wyjaśniam czemu.
By sterować tym co wstawiają ludzie, wystarczy tak zbudować regulamin grupy, by było jasne, że np. nie wolno wstawiać linków do stron. Jeśli takich regulacji nie ma to użytkownik decyduje sam, jakie treści udostępnia, bądź nie. Sam przepis, o którym tu mowa, nie jest chroniony prawem autorskim, jednak kopiowanie opisu wykonania bez zgody autora, jest już zwykłym złodziejstwem. Na ten zarzut Pani się bardzo obruszyła i powiedziała na szczęście w miłych słowach, bym opuścił grupę jeśli mi się nie podoba. W myśl zasady moja grupa, będę robić co chcę, a Tobie jak się nie podoba to spadaj. Nie usłyszałem przepraszam, a jedynie udało mi się uzyskać zapewnienie o tym, że post skasuje. Sam doszedłem do wniosku, że nie mam co w tej grupie siedzieć dalej i postanowiłem usunąć przed wyjściem moje posty. Udało mi się z 20 wyrzucić ale chyba się zorientowała co robię i sama mnie wykopała, zanim skończyłem. Taka prostacka logika, ale jak widać skuteczna, bo część moich postów, które jak widać było Pani przeszkadzały, bo były reklamowe, jednak stwierdziła, że jak znikną to też źle.
Jeśli nie była świadoma tego, że robi coś źle, podejmując się zadania administrowania jakąś społeczną grupą, powinna się trochę dokształcić. Nieznajomość prawa nie zwalnia od odpowiedzialności. Wiele osób próbuje się tłumaczyć tym, że nie wiedziałem. Wiele też osób wybiera półśrodki by obejść to prawo zupełnie świadomie. Słyszałem już nie raz: no przecież podałem źródło. Źródło, owszem konieczne jest podanie, ale nie kopiując słowo w słowo całość. Mamy prawo coś zacytować i dać odnośnik do pełnej treści. To tak jakbyśmy wstawili na sieć cały film i powiedzieli: no przecież nie wyciąłem napisów końcowych, jest podane kto to nakręcił. Nie widzisz w tym porównaniu, o co chodzi? Ktoś pracuje nad tym by to stworzyć, a ktoś inny przychodzi, bierze i używa, by promować własną stronę, kanał lub grupę. Częściej niż treści są kopiowane same zdjęcia. Potraw, miejsc i to nie tylko przez osoby prywatne, ale i firmy. Ostatnio zdziwiłem się jak zobaczyłem zdjęcie znajomej, w menu jednej z restauracji. Nikt nie pytał czy może, nikt nie podał skąd pochodzi. Było w sieci, to wolno.
To tak by Wam na koniec uświadomić co można, a co nie. Są specjalne serwisy, które udostępniają zdjęcia z licencją free, do wykorzystania komercyjnego lub nie. Za wszystkie inne zwyczajnie trzeba płacić i to nie mało czasami. Każde inne zdjęcie znalezione na Google, czy innym miejscu w sieci, podpisane lub nie – możecie z góry założyć, że ma gdzieś autora, który się o swoje prawa może upomnieć. Cytując wypowiedzi ludzi trzeba zaznaczyć kto to powiedział. Nie można kopiować całych utworów (opis wykonania przepisu to też utwór), a jedynie cytować fragmenty i trzeba podać źródło pochodzenia tej treści, najlepiej z aktywnym odnośnikiem do strony, na której się znajduje pełny tekst. Jeśli już chcemy skopiować to co napisał autor, to udostępniajmy jego treści. Możemy to zrobić na wielu stronach, czy serwisach społecznościowych. Wtedy to autor decyduje co udostępnia.
Chcecie przykład jak to prawidłowo używać? Proszę bardzo, oto wypowiedź Ani z serwisu Nietylkopasta.pl, właśnie z postu dotyczącego kradzieży treści w Internecie:
„To skoro nie można kopiować tekstów a tym bardziej zdjęć przepisów to jak pokazywać znajomym ciekawe przepisy? Jest tylko jedna metoda prawidłowej dystrybucji treści – opcja UDOSTĘPNIJ. Na Facebooku dostępna jest pod każdym postem, na Instagramie musisz mieć do niej osobną aplikację, która dołoży Ci nazwę twórcy na zdjęcie. Jeśli przesyłasz komuś przepis pamiętaj aby wysłać mu link do oryginalnego przepisu a nie skopiowany tekst. I tyle, aż tyle lub tylko tyle!”
Źródło – https://nietylkopasta.pl/kto-kradnie-przepisy-kulinarne-blogerow-akcja-tworzeniekradne/
Prawda, że mądrze napisane? Warto poczytać więcej i wpadnijcie zobaczyć cały tekst. Boli, że napisałem kto to powiedział, gdzie przeczytać całość? Mnie w ogóle. Wręcz się cieszę, że mogłem to co sam napisałem wcześniej, wesprzeć wypowiedzią kogoś, kto robi to długo, ma doświadczenie i poprze w pewien sposób moje słowa. Kradniesz treść, nie myśl, że będziesz fajny, bo wpisałeś coś mądrego. Stajesz się w ten sposób zwykłym złodziejem – taka prawda – a złodzieje nie są fajni, są głupi, bo niejednokrotnie narażają się na konsekwencje prawne.
Będę ten temat wałkował do znudzenia, będę też wyłapywał takie rzeczy w sieci i zwyczajnie z nimi walczył i uświadamiał, że to jest złe. Internet to nie komuna, to kolejny kanał dystrybucji treści autorskich. Prawa autorów muszą być zachowywane, bo to zwyczajnie wyraz szacunku do ich pracy.
Szanujesz moją pracę? Zauważyłeś(aś) gdzieś moje przepisy lub zdjęcia, powielone na czyjejś stronie? Napisz do mnie – będę naprawdę wdzięczny. Udostępnij ten tekst osobom, które wiesz, że kradną. Razem uświadamiajmy ludzi, niech ten proceder nie ma przyzwolenia społecznego. Zwracajmy uwagę, pokazujmy, że tak nie wolno. To wymaga odwagi, ale jest bardzo proste.
Kolejny przykład: Obraz Alexas_Fotos z Pixabay – też nie musiałem, ale mogłem.
Niestety jakiś czas temu miałam podobną sytuację, którą opisujesz w tym wpisie, dlatego sprawa musiała zostać wniesiona na drogę sądową. Cieszę się ze swojej decyzji pomimo wszystkich kosztów zastępstwa procesowego, które musiałam ponieść.
Zgadzam się, że świadomość prawa jest kluczowa, szczególnie w dobie internetu, gdzie łatwo popełnić błąd, nawet nie zdając sobie z tego sprawy! Ogólnie prawo jest dla mnie bardzo interesujące, a jego studiowanie daje mi narzędzia do rozumienia i interpretowania takich sytuacji. Cieszę się, że powstają również różne wpisy w takich tematach, gdzie inni mogą się doedukować.