Wiele razy już musiałem interweniować gdy znalazłem swoje zdjęcia lub przepisy skopiowane 1:1 w Internecie, bez podania autora i strony z jakiej pochodzą. Prawa autorskie są niestety powszechnie łamane w sieci. Wiele osób uważa, że jak w Internecie, to niczyje. Szczególnie popularne jest hasło: było w Google – to mogę. No i… niestety tak to nie działa. Nie tylko mnie ale i ogólnie wszystkich twórców internetowych, to zaczyna poważnie wkurzać. To zwyczajny brak szacunku do pracy kogoś innego. Nieznajomość prawa szkodzi, a nie jest wymówką.
Samo prawo autorskie nie obejmuje np. przepisu w całości. Skład oraz pomysł sam w sobie nie jest nim objęty. Trudno by było wymyślić na każdej stronie na świecie inny skład na np. ciasto drożdżowe. Jednak opis w jaki sposób je przygotować, już takiej ochronie podlega. Każdy ma swój, indywidualny sposób przekazania tej treści. Męczy się by zrobić to dokładnie, jasno i przekazać o co mu chodzi, tak by wykonujący ten przepis czytelnik, wiedział jak się za to zabrać. Niestety kopiuj-wklej jest dla wielu osób wygodnym sposobem na publikacje treści. Można oczywiście to zrobić, ale niejednokrotnie trzeba mieć zgodę autora, a konieczne jest wręcz podanie źródła skąd przepis pochodzi i kto go stworzył.
Ten sam problem dotyczy innych treści. Fragmenty tekstów również można cytować, ale z podaniem źródła skąd pochodzą. Niedopuszczalne jest przekopiowanie czyjejś pracy w całości. Wyobrażacie sobie sytuację, w której ktoś kopiuje książkę S. Kinga i wkleja do siebie na stronę, mówiąc że jest jej autorem? Niestety w Internecie tak właśnie się dzieje. Autor pisze artykuł na jakiś popularny temat, a potem okazuje się, że czyta swoje dzieło na czyjejś stronie. Na pytanie dlaczego to tam się znalazło, słyszy najczęściej – znalazłem w sieci, fajne to wstawiłem.
Problem ten dotyczy też zdjęć, które nie zawsze są podpisane przez autorów. Takie bez oznaczeń kopiowane są nagminnie. Jednak i te, które posiadają znak wodny, potrafią być użyte ze sprawnie wyciętym fragmentem z logo, lub podpisem autora. Nazwijmy to po imieniu – to zwykła KRADZIEŻ.
Nic zatem dziwnego, że autorzy tekstów grafik, zdjęć, mają tego dosyć. Ich praca zwyczajnie jest nieszanowana. Wkładają wiele wysiłku w to, by coś było dla czytelnika przydatne, a przychodzi ktoś, bierze bez pytania i się cieszy bo fajne znalazł. Z takiego powodu została uruchomiona, przez osoby tworzące treści i zdjęcia w sieci, akcja #TworzeNieKradne.
Tu nie chodzi o pieniądze, naprawdę, bo często słyszymy o tym, że autorzy żądają niebotycznych kwot za udostępnienie swoich treści. Tak, jak są wkurzeni tym, że ktoś ukradł. Złodziei trzeba ścigać i należy się za to kara. Sam niejednokrotnie straszyłem sądem, karami finansowymi i konsekwencjami prawnymi. Straszyłem to złe słowo, uprzedzałem jest bardziej właściwe, bo z czystym sumieniem złożę papiery do sądu, jeśli ktoś mnie zignoruje. Uprzedzam zatem o tym, że ktoś złamał prawo, proszę o usunięcie treści lub wskazanie autora (chociaż zazwyczaj tej opcji złodziejowi nie daję – mógł spytać przed czy może). Jeśli to nie skutkuje, trudno kroki prawne to jedyna droga. Zazwyczaj staram się jednak, przy okazji. edukować ludzi. Wiele osób jest nieświadoma tego, że robi coś źle i zwyczajnie, nie wie że łamie prawa autorskie. Najgorzej jest z nastolatkami, bo tym wydaje się, że skoro nie są pełnoletni to im wszystko wolno. I niestety z emerytami, ale u nich to zwyczajnie brak świadomości jest czynnikiem kluczowym. Dla nich często Internet, to coś mało realnego. Nie ujmując nic emerytom, fajnie że się w nim poruszają i są aktywni. Rozmawiałem o tym wczoraj w komentarzach z Anią pod jej postem KTO KRADNIE PRZEPISY KULINARNE BLOGERÓW – AKCJA #TWORZENIEKRADNE i zgadzam się z tym co napisała, czasem straszenie to jedyna droga jaka skutkuje. Ale powinno być inaczej.
Gdyby ludzie mieli większa świadomość tego, że jest to coś niewłaściwego, nie trzeba by było straszyć. Trzeba edukować, uświadamiać i przede wszystkim samemu tego nie robić. Unikam wstawiania memów na mediach społecznościowych (szczególnie takich nieoznaczonych), zawsze jak nawet inspiruje się czyimś przepisem, to opisy piszę samemu. Zdjęcia pobieram z bezpłatnych serwisów i zazwyczaj je jeszcze przerabiam, tak by miały mój wkład w ich prezentację, ale nie wycinam informacji o autorze. A treści innej osoby – wystarczy udostępnić materiał a nie skopiować, wtedy wraz z tekstem podane są również informacje o autorze i źródło pochodzenia. Można też zwyczajnie spytać, czy można coś zacytować. Większość autorów chętnie się na to zgodzi, byle by zachować źródło z aktywnym linkiem. Dla nas to tez reklama. Starajcie się szanować czyjąś pracę i zwracajcie uwagę jak widzicie, że ktoś inny robi coś niewłaściwie. Nie bądźmy obojętni.
Chcesz się przyłączyć do akcji? Zajrzyj tutaj:
https://www.facebook.com/events/422178975288982/
Bardzo mnie ucieszyl ten wpis, bo nareszcie moge zadac pytanie, ktore mnie nurtuje od lat 🙂 Jest program kulinarny w tv ktory b. lubie, przepisy z tego programu mozna znalezc w internecie, przy kazdym przepisie podane jest nazwisko kucharza, ktory danie wykonal. Moje pytanie jest, czy na swoim blogu moge zamiescic to danie podajac takie same produkty, no i praktycznie takie samo wykonanie ale z wlasnym opisem i wlasnym zdjeciem ? Dlaczego mnie to tak nurtuje ? Bo tak jak zgodze sie z przykladem ciasta drozdzowego, ktory Pan podal, ktory jest przepisem uniwersalnym, tak w przypadku przepisu „unikatowego” mam obawy,… Czytaj więcej »
Nie szkodzi i to całkiem dobre pytanie. Zazwyczaj można sobie łatwo z tym poradzić pisząc własnie co było inspiracją lub wpisując słynne a’la Pan X. Jednak jeśli Sama wykonasz to danie opiszesz je własnymi słowami i to nie będzie to samo co podali, zrobisz Swoje zdjęcie, to nie musisz tego zupełnie podawać. Nie ma w zasadzie czegoś takiego jak w pełni autorskie danie. Pewnie i ten kucharz się czymś inspirował, gdzieś podejrzał i do tego doszedł. Poza tym może się okazać, że dokładnie coś takiego robi Pani Wanda z Płocka od lat tylko w telewizji twarzy nie pokazała. I pytanie… Czytaj więcej »
Dziekuje za odpowiedz i ze tak jasno to wszystko przedstawiles, duzo rzeczy sie tu dowiedzialam a Pani Wanda to juz wogole rozwiala moje watpliwosci:). Pozdrawiam serdecznie
Dobrze, że o tym piszesz. Bo przypominania, a tym samym edukowania, w tym temacie nigdy nie za wiele. A ja wciąż się dziwię osobom, które prawo autorskie łamią, dziwię się, że narażają w ten sposób na szwank swoją reputację, dziwię się, że nie mają obaw, że ktoś to odkryje, że potrafią się cieszyć kradzionymi owocami nie swojej pracy.
Ja się bardziej dziwię, że istnieje na to tak szerokie przyzwolenie społeczne. Ludzie widza, że ktoś to robi często i zamiast zwrócić uwagę to lajkują, komentują, że fajne, gdzie znalazłaś. Powinno być raczej skąd ukradłaś! To straszne na jaką skalę to się dzieje.