Uwierzcie, granie w tak banalną grę 5 metrów pod taflą wody, nie należy do łatwych. Szczególnie, jeśli nurkujesz pierwszy raz. Jednak to nie jedyna atrakcja jaka towarzyszyła nurkowaniu. Zaskakujące, wręcz do utraty tchu okazało się wiele rzeczy i przekonałem się, że ten rodzaj pasji i spędzania wolnego czasu, jest niesamowicie wciągający.
Nurkowanie nie było nigdy jakoś samo w sobie celem moich wycieczek nad wodę. Wolałem jednak czas spędzać na stabilnym brzegu łowiąc ryby, pływając raczej po powierzchni, szczytem zaś było zawitanie na pokładzie jachtu czy łódki. Łódź podwodna i zatapianie raczej było czymś co mnie przyprawiało o pewien niepokój. Okazja do tego by ponurkować spadła na mnie jak grom z jasnego nieba i nie była zupełnie planowanym krokiem. Może dlatego poszedłem na żywioł i poddałem się temu bez obaw. Drugim czynnikiem był spokój i zaufanie jakie okazywał i wzbudzał Piotr Przystawik, instruktor z Mazury Diving. Ale od początku…
Cudowne odnalezienie i przypadek
Kasia (myslipotarganej.pl) okazało się, że odzyskała po 11 latach aparat zgubiony w wodzie na mazurach i udało się odzyskać z niego zdjęcia. Więcej możecie poczytać o tym tutaj. Z całą tą akcją, wiązało się spore zamieszanie medialne, wywiady, sesje, nagrania. Okazało się też, że wybierzemy się wspólnie na mazury, na zaproszenie nurków, którzy wydobyli i oczyścili aparat. Mieliśmy się spotkać, by przekazali aparat i dziewczyny dostały zaproszenie by ponurkować. Jak na miejscu usłyszałem pytanie: „a Karol też będzie nurkował?”, bez chwili zastanowienia odpowiedziałem, że TAK! No i kilka godzin później stałem na brzegu ubrany w piankę z butlą na plecach i sam siebie pytałem: co ja tutaj robię uuuu… Tak czasem przypadkiem dzieją się rzeczy wspaniałe.
Pierwsze kroki
Jednak to nie takie proste jak się wydaje. Na początku przeszliśmy szkolenie na sucho, masa rzeczy do zapamiętania, zaznajomienie się ze sprzętem, dopasowanie go. Okazuje się, że to sport bezpieczny, ale jeśli robimy to na początku pod czujnym okiem instruktora, który ma o tym dużą wiedzę i go słuchamy. Piotr spokojnie wytłumaczył nam wszystko, pozwolił dotknąć sprzęt, oswoić się z nim, odpowiedział na pytania i zapewnił, że spokój nas może uratować. Co okazało się najlepszą radą, jednak ciężko ją wdrożyć jeśli towarzyszą temu silne emocje.
By dostać się pod wodę musieliśmy dodatkowo zdać egzamin teoretyczny ze szkolenia i wypełnić zaświadczenia o stanie naszego zdrowia. To niezwykle istotne i warto przed rozpoczęciem tej przygody zwyczajnie sprawdzić czy nie ma przeciwwskazań. Ale dość teorii, przejdźmy do części praktycznej.
Ubieramy się
Nurkowanie w pełnym wyposażeniu, to nie założenie maski i skok do wody. Trzeba na siebie założyć sporo kilogramów różnego sprzętu. Pianki, buty, maski, płetwy, Jacket (który napełnia się powietrzem z butli by zwiększyć naszą wyporność i z którego możemy wypuścić powietrze przez inflator, by łatwiej się zanurzyć) z przypiętą do niego butlą, balast. Rany ile tego było. Jak przed skokiem spadochronowym nastąpiło sprawdzenie czy wszystko dobrze zapięte i działa. I wreszcie mogliśmy udać się do wody.
Pierwsze zanurzenie
Na tym etapie też nie jest tak, że bul, bul i płynę. Trzeba się na płytkiej wodzie oswoić z działaniem sprzętu. Trzeba sprawdzić jak działa, wykonać kilka ćwiczeń, mających na celu zaznajomienie nas z tym, jak się poruszać pod wodą. To zupełnie inne środowisko, w którym jesteśmy gośćmi i mało rzeczy jest naturalne. Wiedzieliście, że np. do sterowania i balansowania w wodzie, nie używa się rąk? Istnieje też specjalny system znaków do porozumiewania się pod wodą, którego się trzeba nauczyć, by móc porozumieć się z instruktorem. Piotr ze Sławkiem i Tomkiem cały czas czuwali nad nami i dbali o nasze bezpieczeństwo. Po przełamaniu pierwszego strachu, trzeba popracować nad wyrównaniem oddechu i uspokojeniem emocji. No i…
Płyniemy
Z pełną asekuracją ze strony Sławka, rozpocząłem wycieczkę. Emocje i gwałtowne decyzje, to coś co może narobić nam kłopotu. Sam tego doświadczyłem jak na głębokości 5 metrów, zapomniałem się i chciałem coś powiedzieć z automatem oddechowym w ustach. Nalała się woda wpadła mi do gardła i nosa, zacząłem się krztusić. W panice nie mogłem złapać oddechu, ani odkaszlnąć przez gumę między zębami. Było przez chwilę ciężko. Dałem kciukiem uniesionym w górę, znak do wynurzenia. Sławek pojawił się przed moimi oczami w wodzie trzymał mnie rękami i kontrolował wynurzanie. Poczułem się pewniej i spokojnie dotarliśmy na powierzchnię. Potrzebowałem kilku chwil by wyrównać oddech i wypluć resztki wody, no i by się uspokoić.
Od początku też miałem problem z kierowaniem ciałem pod wodą. Płetwy trochę mnie nie słuchały. Wykonaliśmy jednak proste ćwiczenia ze sterowaniem kierunkiem płynięcia na powierzchni i załapałem, że ruch wypływa z bioder, a nie stóp. Było od tej chwili o wiele prościej. Dalszą opiekę przejął Piotr i już o wiele spokojniej zaczęliśmy płynąć. Wtedy też dopiero uświadomiłem sobie, że w wodzie jest pełno rzeczy, które mogę podziwiać.
Niespotykane widoki
Było na dnie pełno małych ryb, niektóre wręcz ciężko było dostrzec. Rośliny rosnące na dnie wspinające się ku światłu. Podpłynęliśmy do ustawionej pod wodą platformy, pod którą okazało się, że mieszkają ryby. Piękne okazy okoni, kilka płoci i mały szczupak. Dla wędkarza i akwarysty, taki widok jest nieziemski. Tak blisko… na wyciągnięcie ręki. Pod wodą była też platforma do gry w kółko i krzyżyk. Rozegraliśmy dwie partie, spokojnie się porozumiewaliśmy za pomocą gestów. O mało znów się nie zakrztusiłem, bo zacząłem się śmiać z automatem w ustach. Zacząłem się bardziej rozglądać dotykać różnych przedmiotów. Nurkowanie nabrało sensu. Zamiast uczucia niepokoju i obaw, pojawiła się radość i poczucie wolności.
Zakończenie
Niestety musiało nadejść. Trzeba było wyjść z wody, rozebrać się i w zasadzie, to własnie w tej chwili, już pojawił się żal i tęsknota za tym, by tam wrócić. Nurkowanie jest jak narkotyk, wciąga i chcesz kolejną dawkę. Pozostało niezwykłe poczucie lekkości i wszechobecna radość z tego co się przeżyło przed chwilą.
Jeśli nigdy nie mieliście kontaktu z tym środowiskiem, to jest to okazja do poznania natury od zupełnie innej strony. Jest to też okazja na przełamanie lęków i przeżycie niesamowitej przygody. Szczerze polecam tę rozrywkę i kursy nurkowania u boku ekipy Mazury Diving w Wejsunach.
Dziękuję za te pełne szczęścia chwile, poczucie bezpieczeństwa, niezapomniane wrażenia i nowe doświadczenia. Ja się uzależniłem 🙂
Zdjęcia i film: Foto Video Face i Olga